Dlatego nie wiem, jak mogłam tak tam stać i zachowywać spokój. Chociaż, nie wiem, co się wtedy ze mną działo, może ja wcale spokoju nie zachowałam? Z jednej strony całe – no, poza dwiema nieobecnymi mamusiami prawie całe – biuro z tą nieszczęsną kulką w pudełku gapiącą się na mnie swoimi czarnymi paciorkami w miejsce oczu, a z drugiej budzące grozę zaległe Wynagrodzenia pracowników oddelegowanych do Ciechocinka czekające na wprowadzenie do systemu. Jak miałam zareagować? To jakiś koszmar. Nic innego, tylko jakiś koszmarny dzień zbiorowego szaleństwa w naszym biurze. Jeden chce atakować ludzi jeżami, drugi zaraz wyciągnie skądś trąbkę i zacznie grać, trzecia skoczy z okna, czwarta zacznie huśtać się na lampie, piąta postrąca wszystkie komputery… W tym mój… O Boże, muszę go chronić! Mam tam wszystkie dopiero co wprowadzone Wynagrodzenia pracowników oddelegowanych do Wąchocka, gdybym pozwoliła im teraz przepaść, nie wygrzebałabym się z tego paskudnego bałaganu aż do przyszłej Gwiazdki…